Elektorat PiS chce koalicji z Konfederacją. W drugą stronę to nie działa
Z sondaży wynika, że dwie największe siły polityczne w Polsce – Zjednoczona Prawica i KO (w niektórych wariantach nawet idąc na wspólnej liści) – aby rządzić po jesiennych wyborach parlamentarnych, będą potrzebowały głosów posłów Konfederacji. Formacja te wysuwa się na trzecią pozycję. Stąd nie milkną dyskusję o możliwych koalicjach.
"Czy chciałbyś, aby po wyborach powstała koalicja PiS z Konfederacją?" – takie pytanie postawiono respondentom w sondażu przeprowadzonym przez Instytut Pollster na zlecenie "Super Expressu".
60 proc. wyborców Zjednoczonej Prawicy popiera takie wariant, 40 proc. jest przeciw. Tymczasem wśród wyborców Konfederacji z PiS chce się dogadywać po wyborach tylko 31 proc., a 69 proc. nie popiera tego pomysłu.
Co dalej?
Poseł PiS Piotr Kaleta podkreśla, że podstawowym wariantem są ciągle samodzielne rządy. – Polityka uczy nas jednak, żeby nigdy nie mówić nigdy. Głos wyborców oczywiście ma znaczenie – twierdzi Kaleta w rozmowie z "SE".
Z kolei Michał Urbaniak z Konfederacji podkreśla że elektorat partii rozumie jej liderów. – Chcemy być alternatywą dla PiS i dla PO. Nie będziemy żyrować tego, co robią te partie – mówi parlamentarzysta.
Zaskoczona takimi wynikami badań nie jest dr Anna Materska Sosnowska, politolog z UW. – Te najbardziej prawicowe hasła PiS-u wpisują się w narrację Konfederacji, a nie do wszystkich wyborców Prawa i Sprawiedliwości dociera, jak bardzo obie partie się różnią w sprawach gospodarczych – ocenia ekspert dr Materska-Sosnowska.
Dodaje, że jej zdaniem PiS może też wchłonąć część posłów Konfederacji, nie zawiązując wcale formalnej koalicji. – Dlatego najważniejsze zadanie przed Konfederatami jest takie, żeby wzięli na listy osoby, które nie zmienia zdania i nie pójdą do PiS – uważa Anna Materska-Sosnowska.